Z pewnością wielu zadaje sobie to pytanie, czy na Morzu Bałtyckim jest surfing?! Zresztą nie ukrywam, że ja sama je sobie zadałam kilka lat temu… I to był właśnie powód, dla którego wróciłam do pracy na Półwyspie Helskim; żeby mieć informację z pierwszej ręki.

Pierwszy raz sezon na Półwyspie Helskim spędziłam jakieś 13 lat temu, kiedy to wciąż modny był windsurfing, a jako nowość uważano kitesurfing.

Kilka sezonów później w szkółkach gdzieś na zapleczu znaleźć można było SUPa czy nawet starą deskę surfingową. Z ekipą kilka razy wybraliśmy się nad wietrzny Bałtyk i bawiliśmy się mini falami, każdy na swój sposób, nic poważnego, bez żadnych podstaw. Już wtedy drzwi mojej przyczepy kempingowej wyklejone były plakatami surferów na fali, dziewczyn w bikini i najpopularniejszych surf spotów na świecie. Surfing na Bałtyku? Na tym się wtedy nie skupiałam. Po jednym z sezonów poleciałam z Helu prosto do Australii. Spodobało mi się i na jakiś czas (kilka lat) się tam zaszyłam. Surfing w bikini, czyste fale kilka metrów od domu, road tripy wzdłuż wybrzeża, egzotyka. Australia to temat na odrębny post, albo i kilka… 🙂

Mieszkając za oceanem i powracając co kilka miesięcy do Polski, odwiedzając rodzinkę, zawsze ciągnęło mnie nad morze, a bałtycki surfing był w moim sercu. Jednak jak już pewnie wiecie – Bałtyk to nie idealny surf spot, więc wycieczki nad morze często kończyły się tylko spacerem czy zwyczajną kąpielą.

Z biegiem lat w Australii skupiłam się na własnej edukacji. Starałam się wykorzystać fakt bycia w miejscu, gdzie na temat surfingu wiedzy jest pełno! Chodziłam na wodę z surferami z wieloletnim doświadczenim, kupiłam swoją pierwszą deskę surfingową, zrobiłam dwuletni kurs instruktorski – wszystko, aby zebrać jak najwięcej informacji i inspiracji do przekazania następnie innym zainteresowanym.

Koniec końców w 2019 roku zdecydowałam się wrócić do Polski – na Półwysep Helski, i przekonać się na własnej skórze, czy na Bałtyku jest surfing. Słyszałam i czytałam, że surfing w Polsce to wręcz nowa moda – od praktykowania do pokazywania na reklamach modelek z deską surfingową! Ok, zobaczmy.

Wtedy nawiązałam współpracę ze szkołą surfingu Paliki Surf na kempingu Chałupy 3. Będąc już po wielu kursach i zagranicznych doświadczeniach, postanowiłam właśnie tam dzielić się swoją wiedzą z kursantami. Uwielbiam to robić! Nauka surfingu daje mi mnóstwo satysfakcji, szczególnie kiedy widzę uśmiechy na twarzach ludzi stawiających pierwsze kroki i robiących progres!

W szkole Paliki Surf szkolę do dziś, razem organizujemy ciekawe eventy i rozkręcamy surfingową zajawkę na skalę krajową.

Jestem także założycielką Polskiej Organizacji Surfingu, która powstała w zeszłym roku, również na Półwyspie Helskim. Zaprojektowałam kursy surfingu wzorując się na światowej wiedzy, ucząc się od najlepszych i obecnie szkoląc także instruktorów surfingu w Polsce.

Reasumując moją długą przygodę z Półwyspem Helskim oraz surfingiem na Bałtyku… Na Bałtyku jest surfing i są fajne fale!

Mając szczęście surfowania na światowych spotach, takich jak Australia, Malediwy, Indonezja, Meksyk, Kalifornia… Subiektywnie powiem, że Bałtyk moim ulubionym spotem raczej nie jest. Ma swoje plusy i minusy. Przyjrzyjmy się temu bliżej. 🙂

Surfing na Bałtyku:

  • Dobre fale surfingowe, o odpowiednim kształcie, pojawiają się tu stosunkowo rzadko. Powiedzmy, raz na kilka tygodni.
  • Woda jest zimna, nawet w lato pływamy w piance. Teraz, rozpoczynając sezon letni w maju, woda ma ok. 7 stopni, co wymusza kaptur, rękawice i buty neoprenowe, których nie jestem fanką, gdyż zwyczajnie zmniejszają czucie. Dla mnie najlepszy surfing jest w bikini, kiedy doskonale czuje świadomość położenia własnego ciała oraz deski.
  • Co więcej, fale są stosunkowo krótkie. Na Półwyspie Helskim, gdzie zazwyczaj pływam jak jestem w Polsce, mamy słynne paliki, które i pomagają tworzyć fale, ale również skracają ich długość, gdyż przez kolejną sekcję palików raczej nie przefruniemy… 😉
  • Na dobrą prognozę zjeżdżają się ludzie z całej Polski. Ekstra, że jest coraz więcej osób zainteresowanych surfingiem. Natomiast, jeśli tych miejsc z dobrymi falami nie mamy za wiele, możecie sobie wyobrazić, że 10, 20, 50 osób potrafi być w obrębie dwóch rzędów palików, co zostawia mało miejsca na swobodę, a dużo na konkurencyjną sytuację.
  • Jako, że surfing w Polsce dopiero raczkuje, ludzie powoli się edukują i przenoszą doświadczenia z zagranicy, wciąż mamy wielu niedoedukowanych surferów. Niestety zdarza się, że zajawkowicze nie do końca znają lub rozumieją etykietę surfingową, ogólnoprzyjęte zasady. Można sobie wyobrazić, że zdarzają się wtedy konfliktowe sytuacje, a przecież surfing jest sportem dobrej zabawy i zbudowany był na przyjaźniach, nie wrogim podejściu. Starajmy się więc pomagać sobie nawzajem! 

Oprócz kilku wyżej wymienionych personalnie opiniowanych charakterystyk, surfing na Bałtyku jest super! 😉

Co mi się w surfingu na Bałtyku podoba najbardziej i dlaczego zdecydowałam się na kilkuletnią współpracę ucząc polskich kursantów to przede wszystkim fakt, że surfing na Bałtyku jest fenomenalny dla osób początkujących!

Dla kogoś kto chciałby zacząć swoją przygodę z surfingiem z całego serca, szczerze polecam właśnie to miejsce – Półwysep Helski!

Surfing na Bałtyku:

  • Po pierwsze, na Bałtyku jest sporo wietrznych dni, które powodują powstanie tzw. piany – małych załamanych fal – idealnych dla osób początkujących.
  • Mamy w Polsce także piękne piaszczyste plaże, co jest wielkim plusem. W wielu miejscach światowe surf spoty powstają dzięki rafie koralowej czy ostrym skałom, o które mega łatwo się skaleczyć.
  • Na długim wybrzeżu Półwyspu Helskiego jest płytko! To luksus początkującego, żeby móc się przespacerować do fali, zamiast non stop wiosłować (co i tak każdego czeka, ale nie wszystko na raz – krok po kroku)!
  • Mimo iż na dobrą prognozę zjeżdżają się tłumy, dla zaczynających przygodę z surfingiem jest to żadem problem, gdyż szerokie plaże gwarantują inne – równie dobre miejsce, nieopodal.
  • Osoby wyszkolone na Morzu Bałtyckim mogą czuć się świetnie przygotowane na dalsze surfingowe przygody za granicą. Często mamy tu wietrzny, nieokrzesany i chłodny swell, który dobrze hartuje i przygotowuje do dalszej nauki – niekiedy na łatwiejszych, zagranicznych spotach. Stawiając pierwsze kroki w piance, zimnej wodzie, przy wietrze – jestem pewna, że każdy poczuje się swobodniej w cieplejszym, bardziej słonecznym miejscu, przy lekkim wietrze od brzegu.
  • Ostatni plus to fakt, iż conajmniej kilka dni w roku na Bałtyku pojawia się świetny warun na surfing. Jeśli trafi się w prognozę – jest szansa na bezwietrzny metr czy dwa fali, nawet załamującej się w obie strony i niosącej surfera przez kilkanaście sekund. Na tak niesamowite doświadczenie warto czekać tygodniami. 🙂

Podsumowując, jak wszystko w życiu, surfing na Bałtyku ma swoje plusy i minusy. Jest tu dużo niepewności. Jest tu coś przyciągającego. Niektórym się podoba, innym nie.

Ja osobiście lubię tu przyjeżdzać i wiosłować na lepsze i gorsze falki. Najbardziej cieszą mnie momenty spędzone z ekipą przyjaciół z tą samą zajawką, na zmianę dopingując się na falach i żartując, oglądając z wody niesamowite zachody słońca.

Zapraszam kochani również w tym sezonie do szkoły Paliki Surf na kempingu Chałupy 3, na Półwyspie Helskim.

Polecam serdecznie napisaną przeze mnie książkę o podstawach surfingu: Blond Surf.

Życzę pięknych momentów na falach i także poza wodą. Do zobaczenia! 🙂

with love and passion, Blond Surf